wtorek, 1 lipca 2014

Azory

Początkowo zamierzałem rozpocząć cykl od jakiejś bardziej przypadkowej wyspy. Stwierdziłem jednak, że może ciekawiej będzie wystartować od Azorów, czyli archipelagu otwierającego obecnie listę miejsc które chciałbym odwiedzić. Spieszę też sprostować, że kolejne nie będą Bermudy, Barbados ani Bystrzyńska Kępa na jeziorze Dąbie. Alfabet nie ma tu nic do rzeczy.

Jak dostać się na Azory? Chciałoby się rzec - nic prostszego. Bilet za 2,80 zł (studenci 1,40 zł), jak z Huty to trochę więcej.


Bez obaw, ten blog naprawdę będzie o wyspach, choć pewnie nieraz nie będę mógł powstrzymać się od dygresji. Odpowiedzmy więc na pytanie czemu mamy w Krakowie Azory, a nie mamy Madery czy Kanarów (pisanych z dużej litery). Dzielnica Azory oczywiście nie od razu stała się dzielnicą. Początkowo, w latach 30-tych XX wieku gdy zaczęła się rozrastać i przyjęła tą nazwę, była częścią wsi Bronowice Wielkie. Pewnie to nie przypadek, że leży na zachód od Rynku, podobnie jak Azory leżą na zachód od Lizbony. Jednak prawdziwym powodem była ponoć głośna katastrofa polskiego lotnika, Ludwika Idzikowskiego, który zginął 13 lipca 1929 roku na azorskiej wyspie Graciosa podczas próby pierwszego przelotu przez Atlantyk w kierunku z Europy do Ameryki. Po tej tragedii wśród mieszkających po sąsiedzku, w koszarach na Wrocławskiej, żołnierzy utarło się wówczas określenie Azory na osiedle po drugiej stronie torów i tak pozostało do dziś.

Szczątki samolotu majora Idzikowskiego na fotografii z zasobów NAC
A skąd wziął się Azor jako popularne imię dla psa? Może nie brnijmy w to.

Mówiąc już śmiertelnie poważnie, nie jest trudno dostać się na Azory, ale z uwagi na sporą odległość musi to chwilę potrwać i trochę kosztować (około 1500-2000 zł z Warszawy w dwie strony z przesiadką zazwyczaj w Lizbonie). Obecnie na archipelagu działa kilka lotnisk międzynarodowych, jak i takich z których można fruwać nie tylko między wyspami, ale też do Lizbony czy na Maderę. Największe z nich to lotnisko Jana Pawła II w Ponta Delgada na Sao Miguel - największej i najludniejszej azorskiej wyspie. Podróż stała się naturalnie nieco bezpieczniejsza niż w czasach pionierów lotnictwa, choć trzeba pamiętać że kapryśna aura i trudne warunki terenowe odebrały tu życie nie tylko majorowi Idzikowskiemu.

Odpowiedź na pytanie: po co właściwie lecieć na Azory nie jest wbrew pozorom łatwa. Wystarczy powiedzieć, że w ostatnich latach wyspy odwiedza rocznie zaledwie około 400 tysięcy turystów. Oznacza to, że statystycznie 99,994% osób na świecie nie planuje w przyszłym roku spędzić tam urlopu. Nie zmienia to faktu, że chętnie znalazłbym się wśród 0,00006% pozostałych.

Większość osób planujących wakacje w Makaronezji wybiera raczej Wyspy Kanaryjskie lub Maderę. Czyli gdyby porównać tą sytuację z Karpatami, wolą pojechać w Tatry albo Pieniny. Tymczasem Azory to taki niesłusznie pomijany Beskid Wyspowy - wszędzie zielono i dużo odosobnionych kop przypominających wulkany. Tylko, że na Azorach faktycznie są to wulkany.

Beskid Wyspowy czy Azory?
Niesamowita w Azorach jest ich izolacja. Te 9 niewielkich wysp jest oddalonych od Portugalii o ponad 1400 km, i mniej więcej o dwa razy tyle od Kanady. Na Maderę w prostej linii wypada 850 km. Nawet poszczególne wyspy od siebie są oddalone często o 100 lub 200 km, a najdalej wysuniętą na zachód Flores od położonej najbliżej Mekki Santa Marii dzieli prawie 600 km. To sprawia, że komunikacja pomiędzy większością wysp opiera się na połączeniach lotniczych i zarazem czyni skomplikowanym logistycznie oraz kosztownym zamiar odwiedzenia podczas jednej podróży całego archipelagu.

Mimo wszystkich tych problemów wyspy zamieszkuje przeszło 240 tysięcy osób na łącznym obszarze 2346 km². Jest to więc powierzchnia porównywalna z Luksemburgiem, przy czym trzeba pamiętać że góra połowa z niej w ogóle nadaje się do zamieszkania. Jak to zwykle bywa na niewielkich wyspach, najgęściej zaludniony jest wąski pas przybrzeżny, a interior pozostaje pusty niczym dolina górnej Wisłoki.

Gdybym planował podróż na Azory, na pewno wybrałbym wyspę Pico, w dalszej kolejności Sao Jorge i Terceirę. Na Pico magnesem jest naturalnie najwyższy szczyt Portugalii, czyli góra Pico (2351 m n.p.m.). Ale nie tylko to - na wschód od niej znajdziemy jeszcze około 200 innych, znacznie niższych wulkanicznych stożków. A oprócz nich jeszcze mnóstwo winnic, wpisanych zresztą na listę UNESCO.

Winnice przedzielone murkami ze skał wulkanicznych na Pico
W Sao Jorge najbardziej podoba mi się kształt - 54 kilometry długości i maksymalnie 6 szerokości. Wygląda więc jak ogromna ryba, która wynurzyła się z oceanu. Przez jej środek, niczym kręgosłup tejże ryby, przebiega wysokie, ale dość łagodne pasmo górskie. Na Terceirze z kolei najbardziej ciekawi mnie Angra do Heroismo - słynna zabytkowa miejscowość na Azorach, wyglądająca na zdjęciach jak typowe, urocze prowincjonalne portugalskie miasteczko.

Angra do Heroismo czyli "zatoka bohaterstwa"
A historia osadnictwa na wyspach sięga daleko, bo aż I połowy XV wieku. W 1427 roku portugalski żeglarz Diogo de Silves (Silves to miasto w regionie Algarve) dokumentuje swoje dotarcie do wysp, aczkolwiek wiadomo że Azory pojawiały się już na wcześniejszych arabskich mapach. Osadnicy z Algarve i Alentejo przybywają niedługo później i dość licznie zaludniają wyspy. Początkowo Santa Marię, leżącą najbliżej Europy, a w dalszej kolejności Sao Miguel, Terceirę i kolejne. Co ciekawe, nazwa Terceira oznacza po prostu "trzecia", czyli odnosi się do faktu bycia trzecią odkrytą i skolonizowaną. Jeszcze w XV wieku Azory na kartach historii jako miejsce krótkiego uwięzienia Krzysztofa Kolumba, który zatrzymał się tam w czasie poszukiwania drogi do Indii i został wzięty za pirata.

Pora już zmierzać do końca tych wywodów, dlatego rzućmy jeszcze okiem na kulinarny aspekt podróży na Azory. Podobnie jak w kontynentalnej Portugalii, królują tu ryby i owoce morza takie jak grillowane makrele, różowe pagrusy i mieczniki, ale nie brakuje też innych lokalnych ciekawostek. Na wyspie Sao Miguel znajdują się jedyne w Europie (chyba zapomniałem zaznaczyć wyraźnie, że Azory to wciąż Europa) plantacje herbaty! Mięsno-warzywna potrawka Cozido das Furnas jest przygotowywana w garnku umieszczanym na kilka godzin pod ziemią w geotermalnych terenach regionu Furnas (również na Sao Miguel). No i oczywiście, jak to na portugalskich ziemiach, każda wyspa musi mieć przynajmniej jedno swoje unikalne ciastko, na przykład Dona Amelia na Terceirze (od królowej Amelii i jej odwiedzin na wyspie).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz